Jestem tancerką i mamą. Czy na scenie myślę o dziecku?

Jako tancerka skupiam się na swojej pracy na 1000%. Nic nie może przeszkodzić mi na scenie podczas wykonywania zadanej choreografii- niezależnie czy wykonuję partię zespołową, czy bardziej solistyczną (taka jeszcze bardziej mnie stresuje). Jedna sekunda nieuwagi i trudniejszy element techniczny może zostać zaprzepaszczony…

Co się dzieje w głowie tancerki, gdy pojawia się dziecko?

Przecież maleństwo dla każdej matki jest dla niej najważniejsze i nic innego się nie liczy… zapytałam kilka moich koleżanek-mam, które po urodzeniu wróciły do pracy i w dalszym ciągu spełniają się na scenie czy podczas występu myślą o swoich pociechach… jak myślicie? Zapraszam do czytania…

„Przez 8 lat nie było dnia żebym o niej nie pomyślała podczas pracy”

Wszystkie zapytane o to moje kolezanki odpowiedziały zgodnie „tęsknię, ale podczas spektaklu, na scenie, to jedyny moment, w którym nie myślę o dziecku…”

Agnieszka, solistka Polskiego Baletu Narodowego mówi:

„Odkąd pojawiła sie Klara praktycznie cały czas o niej myślę. Gdy jestem na scenie to jednak myślę o tym, co mam robić… Czyli o pracy – to jedyny moment kiedy moje myśli nie są skupione na rodzinie. Gdy tylko zejdę ze sceny to od razu moje myśli gonią do dziecka – czy śpi, czy zjadła, czy dobrze sie bawiła, czy miała radosny dzień itp… Ale są też chwile kiedy odpoczywam od dziecka… mogę sobie na to pozwolić bo wiem ze jest z kochającą i oddaną osobą w domu, czyli Tatą”

Z tym samym stwierdzeniem zgadza się moja inna koleżanka, dodając, że maleństwo jest z kolei pod opieką babci.

Inna solistka opowiada:

„Zaraz po urlopie macierzyńskim zdarzało mi się kilka razy myśleć podczas lekcji (nasza codzienna rozgrzewka) o maleństwie, jednak w miarę upływu czasu i poczucia, że zostawia się go w domu z wartościową i przemiłą nianią sprawiło, że przestałam się martwić o jego bezpieczeństwo. Podczas spektaklu nigdy nie zdarzyło mi się myśleć o czymś innym niż tylko o powierzonej roli. Myślę że nasza głęboko zakorzeniona dyscyplina nie pozwoliłaby na to. Jednak gdy tylko opuści się mury teatru pierwsza myśl to zawsze-  niunio…”

Ania dodaje, że w wolnych chwilach w pracy rozmyśla co ugotować synkowi na obiad, wymyśla dla niego zabawy i atrakcje, planuje ciekawe wyjścia, aby edukować maluszka.

Nasz zawód wiąże się także z wyjazdami.. czasem dość długimi. Wtedy jesteśmy zmuszone do rozłąki z dzieckiem. Jedna z solistek opowiada:

„Na wyjazdach, jak już zaczynam oglądać filmiki i zdjęcia z nią … To już nie jest dobrze. Tęsknota mnie rozdziera. Ostatnio już nawet głaskałam ekran telefonu jak z nią rozmawiałam przez Messenger ❤”

A przecież mogą nas dzielić setki czy nawet tysiące kilometrów… najważniejsze są występy. Jest to na pewno trudne wyzwanie dla mamy, ale dyscyplina, o której wyżej wspomina Ania, zdecydowanie pomaga.

Oczywiście zdarzają się różne sytuacje losowe… pamiętam jak podczas jednej próby scenicznej Jeziora łabędziego moja koleżanka dostała telefon, że jej synek przewrócił się i wybił sobie ząbek… jak stała, tak wybiegla z teatru i pojechała do domu. Mogła to zrobić tylko i wyłącznie dlatego, że była to próba- podczas spektaklu musiałaby zachować zimną krew i czekać na jego zakończenie.

Ostatnio też wspominałam, że zdarza się, że mamy przychodzą do teatru z dziećmi. Wtedy maluchy są „pod ręką” i o nic nie trzeba się martwić. Tylko o to, żeby dziecko pozostawało cicho podczas próby, jeśli jest na sali, a tak również bywa 😃MIŁEGO DNIA!
SIMPLE.DANCER