Moje ciało moim wrogiem?

Każdy tancerz w pewnym momencie swojej kariery staje przed jednym z trudniejszych zawodowych, a także życiowych, wyborów…

Ból. Gdy kontuzja przytrafi się nagle ( ostatnio podczas rozgrzewki moja koleżanka zupełnie niespodziewanie skręciła staw kolanowy w efekcie czego przez kilka minut siedziała na podłodze z rzepką przesuniętą na bok- okropny ból i widok) nie mamy wyjścia- idziemy na zwolnienie. Mnie coś takiego przytrafiło się dwa razy (też skręcone kolano oraz zerwane więzadło w stawie skokowym). Wówczas zostajemy postawieni przez nasze własne ciało przed faktem dokonanym i nie mamy pola manewru.

Every ballet dancer comes to this point of his career when he must make one of the most difficult choices in his life: give up on shows due to pain and an injury that can no longer be neglected. I faced this dilemma a week ago when the pain of my back and right hamstring became unbearable. Polish National Ballet is currently performing Swan Lake by Krzysztof Pastor but after talking to my director I made a decision: I am not going to perform. Now, I’m taking time off so I am fully able to start a process of healing which means taking injections in my leg. the fact that your body says NO should never happen when you are a professional ballet dancer so, please, be more considerate about your health than I was. If I want to dance as long as possible, and I truly do, I have to act in more radical ways, even if it means losing shows. But, this comes with experience 🙂 I need a lot of strength but I am positive about it. It was the high time I did it. Keep your fingers crossed!

A teraz wyobraźcie sobie taką sytuację… będąc w pracy czujecie nagły, silny ból jakiejś części ciała. Po chwili mija. Za parę dni chwyta znowu, ale ustępuje. Myślisz ok, to pewnie przypadek i nic takiego. Ból zaczyna pojawiać się częściej i jest coraz bardziej intensywny, ale jeszcze nie przeszkadza Tobie w wykonywaniu codziennych zadań. Trwa to około 6 miesięcy. Pewnego dnia czujesz, że ból w ogóle nie odpuszcza, ale przyzwyczajony pracujesz dalej. Jakoś się udaje. I tak kolejne parę tygodni. Pewnego dnia chcesz zrobić coś, co wykonujesz codziennie przez kilkanaście lat, a jedyne co jesteś w stanie zrobić to po cichu ronić łzy… Ale znów zaciskasz zęby i mówisz sobie w duchu to nic. Aż docierasz do granicy, za którą widnieje przepaść o nazwie zwolnienie czy dalsza, skazana na porażkę, walka z własnym ciałem? Właśnie to przytrafiło mi się w ostatnim tygodniu… przekroczyłam granicę i znalazłam się w klinice ortopedii sportowej na usg uda nogi prawej i za chwilę czeka mnie rezonans odcinka lędźwiowo-krzyżowego kręgosłupa. USG wykazało silne zmiany degeneracyjne ścięgna zginacza w udzie prawym. Leczenie to zastrzyki z płytkopochodnych czynników wzrostu. Aby się go podjąć musiałam zdecydować się na jeden z cięższych wyborów podczas pracy w zespole baletowym: zrezygnować ze spektakli… Gdy Twoja praca polega na nieustannym przygotowywaniu się, w które wkładasz 100% swojej energii i możliwości, to przerwanie tych działań może skutkować ogólnym zniechęceniem. Ale musisz myśleć racjonalnie i przyszłościowo.

Kiedyś Wam pisałam, że jedno z moich ulubionych mott brzmi wyjdź na scenę i zatańcz tak, jakby to miał być ten ostatni raz. Kiedy we wrześniu tanczylam w Jeziorze łabędzim myślami byłam już na listopadowych spektaklach… wtedy nie wiedziałam, że będę musiała z nich zrezygnować, a powodem będzie moje własne ciało. Ale nie poddaję się! Po zakończeniu leczenia mam zamiar wrócić do praca z potrojoną siłą!

Nie martwcie się! Na czas leczenia nie rezygnuję z blogowania 🙂 wpisy będą pojawiać się regularnie!

Zdjęcia Paweł Koncewoj; kostium: So Fancy

MIŁEGO DNIA!

SIMPLE.DANCER