
Szkoła baletowa rządzi się swoimi prawami. Możecie spotkać się ze stwierdzeniem, że to szkoła elitarna. Jeśli mielibyśmy traktować to jako założenie, że to szkoła tylko dla wybranych, oczywiście zgadzałoby się to z rzeczywistością.
Do szkół baletowych są egzaminy wstępne, na których, spośród wielu kandydatów, są wybierane dzieci z największymi predyspozycjami fizycznymi i także ich uwarunkowaniami genetycznymi. Uwarunkowania psychologiczne kształtują się z wiekiem. I treningiem. To szkoła, której synonimem jest dyscyplina. I właśnie to, poza umiejętnościami technicznymi, jest najważniejszą zdolnością, którą wyniosłam z tejże szkoły. W balecie nikt i nic nie motywuje nas do pracy nad doskonaleniem naszych umiejętności jak my sami oraz granice, które sobie wyznaczamy. Zawieszanie poprzeczki coraz wyżej to chleb powszedni dla każdego tancerza. Nie tylko dla solistów, którzy tańczą główne partie. Bo aby się wyróżnić trzeba pracować zawsze więcej, zawsze ciężej. To cecha charakterystyczna każdego zawodowego tancerza.
Czy z czasem mnie to nie nudzi? Nie! To moja pasja. Ogromne szczęście mnie spotkało, że robię to, co kocham i jest to jednocześnie moją pracą. Jak każdy człowiek bywam zmęczona codziennością, pozwalam sobie na odpoczynek, ale moje cele są długodystansowe- żeby tańczyć jak najdłużej i jak najlepiej. I nie chodzi tu o marzenia o głównych partiach w słynnych baletach. Aby czuć się spełnioną tancerką czy tancerzem, musimy umieć pogodzić się z tym, że z czasem i wiekiem, pewnych rzeczy nie będziemy mogli już osiągnąć i zrozumieć, że to, czego dokonaliśmy do tej pory, jest naszym ogromnym, osobistym sukcesem. Jestem tancerką wiodącego w Polsce zespołu baletowego, mam tutaj przyjaciół, tutaj upadałam i podnosiłam się (na szczęście jeszcze nigdy nie upadłam na scenie… odpukać!), każda mniejsza rola zauważona przez publiczność ogromnie mnie cieszy. A przecież o to chodzi… brawa publiczności są zawsze cenną nagrodą za pracę, którą włożyliśmy w przygotowanie spektaklu. I to kolejny powód, aby podnieść poprzeczkę wyżej- zadowolenie publiczności. W końcu dla Was pracujemy, to Wy jesteście ostatecznym odbiorcą naszych wysiłków i dokonań.

Perspektywa kolejnych spektakli w sezonie zawsze wymaga ode mnie odpowiedniego przygotowania mentalnego oraz fizycznego. Przed maratonem
Dziadka do orzechów wiedziałam, że muszę wzmocnić moją kondycję oraz ogólną siłę. Na szczęście mamy naszą nową
siłownię. Odwiedzałam ją jak najczęściej. Wizja 9 spektakli w pięć dni potrafi być bardzo silnym motywatorem. Przecież na scenie nie mogę pozwolić sobie na sekundę odpoczynku, muszę być gotowa w 120% i być pewna, że moje ciało mnie nie zawiedzie. Dlatego również przed każdym spektaklem niezbędna jest rozgrzewka.
Ale co się dzieje jeśli nie mam przed sobą wizji ciężkich fizycznie spektakli albo zbliżają się wakacje, a siłownia tuż obok…? Wszystko to, co napisałam wyżej w głównej mierze odnosi się do ćwiczeń na sali baletowej, do prób oraz przedstawień. A jak znaleźć motywację do regularnych ćwiczeń na siłowni? Odpowiedź jest bardzo prosta, a jest nią zdrowie. Aby profilaktycznie niwelować skutki przeciążeń, osłabione więzadła czy ścięgna pierwszym zaleceniem lekarza poza leczeniem objawów jest rehabilitacja. Odnosi się to również do zapobiegania niechcianym kontuzjom. Na siłowni po prostu wzmacniam moje ciało, ponieważ jest ono narzędziem mojej pracy. I moim największym wrogiem. Dokładnie. Wrogiem. Dlaczego? Bo chciałabym móc zrobić wszystko, oczywiście! Ale ciało mi na to nie pozwala, ma swoje anatomiczne ograniczenia. Ćwicząc dodatkowo powoduję, że moje ograniczenia powoli rozciągają się razem z moimi ścięgnami. Nigdy nie ćwiczyłam z Chodakowską, nie potrzebuję tego. Potrzebuję dopasowanego do mojego wroga zestawu ćwiczeń, który pozwoli mi się z nim konfrontować. I to moja kolejna porcja motywacji.


Żeby nie było już tak poważnie… 🙂 oczywiście inspirują mnie dokonania wielkich artystek baletu, które mam możliwość 'śledzić’ praktycznie krok w krok dzięki Instagramowi. Podziwiam przepiękną Ianę Salenko z baletu berlińskiego, niesamowitą technicznie Dusty Button z Bostonu i wiele, wiele innych, tych już znanych i tych dopiero kształcących się. To również dzięki nim podejmuję różne wyzwania, jak utrzymywanie balansu w pointach, na jednej nodze, na równoważni… 🙂 ot, takie moje małe osobiste sukcesy.


Ciężka praca, opuchnięte nogi, bolące paznokcie i palce, wylane krople potu i różnorodne wyrzeczenia… O tym wszystkim na pewno słyszeliście przy okazji rozmów o balecie, czy sztuce tańca w ogóle. To nie legendy czy mity, to fakt. Ale rzadko ktoś w ogólnej konwersacji dodaje, że tancerzem zostaje się z powołania. Baletowi oddajemy wiele, ale zyskujemy jeszcze więcej. Bez pasji i prawdziwego oddania nie ma ciężkiej pracy, a co za tym idzie, nogi nie puchną i nie uroni się nawet jedna kropla potu. Taką konkluzją chcę Wam pokazać, że wyrzeczenia to jest coś, na co w pewnym sensie czekamy… Aby potem stanąć w blasku sceny, czekając na podniesienie kurtyny… Aby po ostatnim kroku w choreografii usłyszeć krótkie 'oh’ a następnie gromkie brawa od Was, od publiczności, naszego największego motywatora.
A Wy macie swoje niezawodne sposoby na odnajdywanie nowych pokładów motywacji?
Chętnie poznam pasje moich czytelników i to w jaki sposób je i siebie realizujecie 🙂
Macie długodystansowe marzenia…?
Do zdjęć wybrałam produkty oferowane przez markę MetkaBaletka
MIŁEGO WIECZORU!
SIMPLE.DANCER