Lifestyle i moda

SIMPLE.DANCER w podróży

Wyjazd do Hagi był pierwszym zagranicznym wyjazdem naszego zespołu od ponad roku (wcześniej, w czerwcu 2015 roku, część Polskiego Baletu Narodowego występowała w Nowym Jorku oraz Waszyngtonie). Zawsze na wieść o dalekich wyjazdach od razu snuję plany co muszę zobaczyć w danym miejscu.

W tym przypadku było podobnie, ktoś z Was polecał mi wspaniale zapowiadające się muzeum… niestety, czasem brutalnie zderzamy się z rzeczywistością. Mieliśmy bardzo mało wolnego czasu w związku z czym udało mi się jedynie wybrać pierwszego dnia z koleżankami nad morze i promenadę z wielkim diabelskim młynem na jednym jej krańcu (był nieczynny…).

W Holandii byłam po raz pierwszy, dlatego każdy mijany po drodze z lotniska w Amsterdamie do Hagi drewniany młyn wprawiał mnie w zachwyt. Piękne zielone pola, pastwiska i tradycyjne młyny. To wszystko tworzy niepodważalnie cudowny klimat. Sama Haga mnie zachwyciła. Architekturą, kolorami, markizami na każdym oknie w kamienicach. Trochę miejscami przypominała mi klimat Londynu. Ciche uliczki z idealnymi, ceglanymi kamienicami mającymi nie więcej niż dwa piętra. Nasz hotel usytuowany był w ścisłym centrum, tuż obok stałej siedziby słynnego Nederlands Dans Theater (teraz budynek ten przechodzi gruntowny remont, a zespół ćwiczy i wystawia swoje spektakle na scenie Zuiderstrandtheater, czyli dokładnie tam, gdzie mieliśmy nasze występy).

W jedno wolniejsze przedpołudnie wybrałyśmy się z Darią na spacer po pobliskim Chinatown i ścisłym centrum Hagi. Trafiłyśmy do sklepu z kosmetykami naturalnymi, Lush. Sklep zachwyca swoją aranżacją, wszystko w nim wygląda jakby było do zjedzenia! Skusiłam się nawet na rozświetlacz, ale niestety dopiero w domu doczytałam, że w swoim składzie ma szkodliwe parabeny… Mam nauczkę, aby nie słuchać nigdy więcej hipnotyzującego głosu ekspedientki w sklepie z kosmetykami, tylko rozsądnie przeczytać skład produktu. Zawsze to robię jeśli chodzi o ubrania, teraz muszę wyrobić w sobie kolejny nawyk 🙂


Teatr. Oddalony od centrum o nawet kilkadziesiąt minut jazdy autokarem z powodu korków. Dlatego czasy naszych zbiórek diametralnie ulegały zmianie z dnia na dzień. Usytuowany w dokach nad samym morzem, nad samą plażą. Z okien sali baletowej rozpościerał się widok na port i wielkie transportowce.

Kiedy nasz autokar spóźniał się o kolejny kwadrans, drzemka na stole nie była taką złą opcją 🙂
Na zdjęciu Rinaldo Venuti.

Pierwszy spektakl publiczność przyjęła owacjami na stojąco a na bankiecie wiele osób podchodziło do tancerzy i osobiście nam gratulowało. Córka pani pracującej w polskiej ambasadzie tańczyła wśród gości i zapowiedziała, że ona również zostanie baletnicą!

Zdecydowanie odczuwam spory niedosyt samej Holandii. Z pewnością muszę zorganizować weekendowy wypad do stolicy tego kraju, zabrać męża pod pachę, zapakować się do plecaka i spacerować wzdłuż tych klimatycznych kanałów i kamienic. Amsterdam dopisuję do mojej listy marzeń i kierunków podróżniczych do zrealizowania 🙂
MIŁEGO DNIA!

SIMPLE.DANCER

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *